Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/159

Ta strona została przepisana.

różowych i błękitnych sukienkach skupiły się w jednem miejscu pod oknem, szeptając po cichu i zerkając na młodzież, która poprawiając sobie krawatów, naciągając rękawiczki, skubiąc wąsy palcami dla dodania sobie lepszej miny, przechadzała się z kąta w kąt albo oglądała stare kopersztychy na ścianach.
Starsi panowie, między którymi poznałem po łysinie owego sędziego grywającego na altówce, skracali sobie chwile oczekiwania polityką, bo słyszałem coś o Bismarku i sprawie egipskiej.Na środku zaś pokoju z miną zwycięzką i rozstawionemi szeroko nogami, stał ów wisus Karolek, dziś już poważny kapitan c. k. armii i spoglądał ze smakiem na piękną druchnę, brunetkę z alabastrową twarzą, która mu właśnie bukiet przypinała do piersi; uważałem, że najwięcej czasu poświęcił na obserwowanie linii pogranicznej między wyciętą sukienką a biustem rozkosznie zaokrąglonym. Zmiarkowałem z tego, że Karolek zostawszy panem Karolem i do tego kapitanem nie zmienił się wiele. Nie chcąc naśladować go w tym względzie, skierowałem moje oczy, gdy piękna brunetka zkolei i mnie przyszła przypinać bukiet, na powoje, które fantastycznie wiły się po jej hebanowych włosach.
Nareszcie otwarły się drzwi drugiego pokoju i ukazali się państwo młodzi, idąc pod rękę. On był trochę nieśmiały i niezgrabny przy tym akcie uroczystym, ale za to panna młoda wyglą-