światła i ustroić ołtarz bogato w kwiaty. Ślub więc odbył się nadzwyczaj okazale i pięknie.
Żałowałem mocno, że nie mogłem być także na uczcie weselnej na której bawiono się podobno bardzo wesoło. Pilny interes zmusił mnie wyjechać tego dnia jeszcze wieczornym pociągiem do Lwowa. Wróciłem dopiero po paru miesiącach. Rozumie się, że pierwszą dla mnie rzeczą było, odwiedzić państwa młodych. Byli już w swojem własnem gniazdeczku, w mieszkanku składającem się z kilku pokoików, nader schludnie i gustownie umeblowanych. Zastałem panią doktorową w rannym szlafroczku z wypieczonemi rumieńcami, bo wyszła właśnie na moje przyjęcie z kuchni, gdzie, jak mi mówiła, przygotowywała według recepty pani Ćwierciakiewiczowej, jakąś paradną leguminkę dla swego pana.Jego samego nie było w domu, — wyszedł był na miasto do pacyentów, których miał podobno już dosyć. Z pewną radością i dumą pochwaliła się z tem przedemną a ja odczuwałem jej radość i podzielałem ją całem sercem.
Niezadługo nadszedł mąż i oboje zatrzymali mnie na obiedzie. Młoda gosposia bowiem chciała pochwalić się przedemną ze swoją znajomością sztuki kuchennej, szczególniej z ową leguminką. Nie dałem się długo prosić, bo dobrze mi tu było w ich maleńkiem kółeczku. Atmosfera ich mieszkanka miała jakąś serdeczną woń i ciepło. Nie pieścili się przy mnie, nie całowali,
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/162
Ta strona została przepisana.