Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/171

Ta strona została przepisana.

zwał się Julek złośliwie, siadając obok Edwarda i zawijając się w futro.
Towarzystwo całe z trudnością umieściło się w dwóch fiakrach, jedni drugim prawie na kolanach siedzieli; ale ta mała niewygoda podniecała jeszcze wesołość młodych ludzi. Mnóstwo z tego powodu posypało się żartów, które sprowadzały głośne wybuchy szalonego śmiechu.
Gdy ruszono z miejsca, Bolek, siedzący z Sewerynem w drugiej dorożce, zapytał go:
— Cóżto za konsyliarzowa, którą sekowaliście Julka?
— Nie znasz konsyliarzowej? naszej Messaliny? Toż to o niej wróble na dachach świergocą.Znają ją wszystkie paupry w mieście.
Bolek, który miał pretensyą do dojrzałości, czuł się zawstydzonym tą nieświadomością swoją, jakby coś najgorszego popełnił i zaczął się tłumaczyć.
— Prawda, że to ty nie tutejszy, a sława naszej Messaliny nie wyszła jeszcze po za obręb miasta, bo jesteśmy dyskretni w tym względzie.Otóż trzeba ci wiedzieć, że konsyliarzowa jest żoną konsyliarza, a raczej on jest jej mężem, bo tak go tu powszechnie nazywają: mąż pani konsyliarzowej. On stary, mały, niepokaźny; ona — wspaniały okaz blondyny o bujnych kształtach i oczach, któremi podbija sobie ludzi, jak Aleksander Macedoński. Edward z powodu tych podbojów, nazywa ją Napoleonem w spódnicy.