Bolka zainteresowała widocznie powieść o konsyliarzowej, bo poprawiwszy się na siedzeniu, przysunął się bliżej do opowiadającego, aby nie stracić żadnego słowa, zwłaszcza, że dorożka turkotała mocno po nierównym bruku.
— A to ci ciekawa kobieta! odezwał się ze smakiem, skubiąc poważnie wąsy.
— Jak widzę, miałbyś ochotę należeć do jej niewolników.
— Ba! żeby to można.
— Dlaczego nie? Pozyskać jej względy łatwo, tylko utrzymać trudno, bo lubi nowości i zmienia kochanków, jak rękawiczki.
— Musi mieć najgorszą opinię w mieście?
Seweryn roześmiał się ironicznie.
— Mój kochany, u nas opinia, to siatka pajęcza, która chwyta i morduje drobne muszki, ale bąki kpią sobie z niej; kto ma pieniądze, stanowisko i od wagę lekceważyć sobie zdania drugich, ten może u nas broić bezkarnie. Z początku opinia będzie trochę wierzgać, niepokoić się; ale poźniej przyzwyczaja się i oswaja z najgorszem. A że konsyliarzowa jest aż nadto odważną, że mąż jej ma stanowisko, a oboje mają pieniądze, które dają możność prowadzenia wystawnego życia; więc opinia publiczna kłania się jej na ulicy, bywa u niej na rautach i wykwintnych kolacyjkach, zaprasza ją na gospodynią balów, do komitetów towarzystw dobroczynnych, a o grzeszkach jej mówi się, jak o sekre-
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/172
Ta strona została przepisana.