Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/18

Ta strona została przepisana.

rumieńcem, to pochodziło więcej z pracy myśli, niż z gorąca uczuć.
Siedzieli i czytali, a mieli dziś więcej czasu, niż kiedykolwiek, bo pan Kajetan wyjechał do stacyi kolei żelaznej po kuzynkę Zosię, która miała u nich zabawić czas jakiś i zabrał ze sobą Adasia. Mogli więc do woli oddać się ulubionemu zajęciu. To też czytali i przed obiadem i po obiedzie i dopiero nad wieczorem rozeszli się, nie uścisnąwszy sobie nawet ręki na pożegnanie. Wydawało im się to za poziome, za nizkie, wobec tych wszystkich myśli, które zaprzątały ich umysł. Ona wróciła do swego pokoiku rozpromieniona, ożywiona tem, co czytali, a on, zasiadając wieczorem do pracy, z rozkoszą myślał o tem, że znalazł kobietę z umysłem wyższym, która go zrozumieć mogła.
Kobieta ta, tak wyłącznie i niepodzielnie zajmowała go, że wszystkie inne w obec niej, musiały mu się wydawać nizkie, blade i bezbarwne. To też nic dziwnego, że kiedy późnym wieczorem zajechał powóz przed ganek z ową zapowiedzianą kuzynką, Zosią, pan Kazimierz nie miał wcale ochoty iść przywitać przybyłą.Widział jak służba ze światłem wyszła na ganek, jak z głębi powozu dźwięczny głosik odezwał się wesoło: a kuku — i sylwetka kobiecej główki w kapelusiku zarysowała się na tle jasności i ruchliwie wychylała się to w tę, to w ową stronę, witając i całując głośno panią Kajetanowę i córkę,