wzdychań i zabiegań tutejszej młodzieży. Kupczyki kręcą się koło niej, jak muchy; ale panna traktuje ich z góry, bo się jej zachciewa gwałtem doktora.
— Ignasiu, to dla ciebie partya — rzekł Franuś żartobliwie, trącając łokciem ów patyczek na cienkich nóżkach — bo ty podobno od lat dziesięciu nosisz się z myślą zrobienia egzaminu na doktora.
— Tylko każ się podwatować, żebyś przy niej jako tako wyglądał.
— Ta, co z nią chodzi po sali, to także gruba arystokracya, bo ojciec jej bywał kucharzem po wielkich domach, a dziś ma restauracyę i kawiarnię. Są tu także dwie wiejskie panny.
— Mój Edwardzie, czyś ty został stręczycielem małżeństw, że nam pokazujesz same wykwalifikowane kandydatki na żony? Co mnie po posażnych pannach na balu? pokaż mnie gołe, ale ładne.
— Jak chcecie ładnych buziaków, to patrzcie tam, pod okno, na te cztery w białych sukienkach.
— Tak, to, to rozumiem; pysia aż miło spojrzeć!
— To seminarzystki, kandydatki na nauczycielki.
— Być nie może! Ja myślałem, że na nauczycielki, to idą same stare i brzydkie.
— Szkoda takich, doprawdy, na nauczycielki.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/182
Ta strona została przepisana.