i tak go to zajmowało, że mało co słyszał z tego, co mu odpowiadała, że ma jeszcze dwie siostry, starsze od siebie, obie zamężne, jednę za maszynistą z kolei, drugą za introligatorem, że mieszkają razem i prowadzą wspólnie magazyn strojów damskich. Co go to obchodzić mogło? Zajmowało to tylko to jedno, że jest tak piękną, i doznawał dziwnie rozkosznego wrażenia, gdy czuł delikatne dotknięcie jej łokcia na swojéj ręce, gdy go zalatywał zapach werweny, którym prawdopodobnie napojoną była jej batystowa chusteczka, gdy ciepły oddech jej ustek, ruszających się w czasie rozmowy, czuł na swojej twarzy. Umyślnie nie nachylał się ku niej, aby częściej i lepiej odbierać to wrażenie, które mu łaskotało nerwy. To też nie kontent był mocno, gdy z tego zmysłowego upojenia zbudził go głos Bolka, który wraz ze swoją pulchną tancerką zastąpiwszy im — drogę, spytał:
— Julku, gdzie staniemy?
— Wszystko jedno — odrzekł niechętnie — możemy i tutaj.
— Bądź łaskaw przedstawić mnie swojej damie — rzekł głośno — a po cichu na ucho szepnął mu: Trąbczyński.
Julek jednak nie dosłyszał tego na prędce skomponowanego nazwiska, i wymówił przed swoją tancerką jego właściwe.
— Zwaryowałeś — — strofował go Bolek w czasie, gdy pani Skoczkowska zajęła rozmową pannę
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/191
Ta strona została przepisana.