na to, zajęty będąc wyłącznie swejem vis ci vis.
Chcąc skokietować pannę Waleryą, przeszywał ją spojrzeniami, zaprawnemi zalotną czułością, pochłaniał ją wzrokiem jak magnetyzer, a gdy widział, że to nie skutkuje, że panna zajęta swoim tancerzem, nie zwracała wcale uwagi na niego, uważał za stosowne, zatelegrafować jej swoje uczucia przy podawaniu ręki silnym, przeciągłym uściskiem. Panna Walerya, z początku, nie uważała tego, czy też udawała, że nie uważa; gdy jednak Bolek, ośmielony tą pobłażliwością, powtórzył uścisk przy następnej figurze, cofnęła szybko rękę i, mierząc go z góry, co jej łatwo przychodziło, bo była wyższą od niego — rzekła z ironicznym uśmiechem:
— Czy pan chcesz na mnie próbować siły swej ręki?
Zaczerwienił się Don Juan, jak żak, tem niespodziewanem zdemaskowaniem swoich ukrytych manipulacyj i na razie nie wiedział. co odpowiedzieć.
— Co on zrobił? — spytał Juliusz po skończeniu figury.
— Dziwny ma sposób tańczenia ten pański znajomy. Musiałam mu dać małą nauczkę.
— Dobrze pani zrobiłaś; to zarozumiały młokos.
— W salonie może ten pan nie odważyłby się na podobną niegrzeczność; ale tu... niektórym panom się zdaje, że tu można nie szanować
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/193
Ta strona została przepisana.