stronach rodzinnych, o wielu osobach, które, jak sen niewyraźny, zachowały się w jej pamięci z lat dawniejszych. To też słuchała go z natężoną uwagą, a pod wpływem wspomnień, poruszonych jego opowiadaniem, twarzyczka jej rozpaliła się silnym rumieńcem, a oczy nabrały niezwykłego blasku.
Julek, nie znając istotnego powodu tego zainteresowania się, tłumaczył je sobie najfałszywiej, przypisując je wrażeniu, jakie swoją osobą zrobił na pannie. Utwierdziło go to jeszcze w tem mniemaniu, gdy panna podczas walca, przetańczywszy z nim parę razy wokoło sali, odmówiła potem kilku innym panom, przenosząc rozmowę z nim nad taniec. Pochlebiło to jego miłości własnej, że go tak wyróżniała nad innych, i z tryumfującą miną wytrzymywał zazdrosne spojrzenia swoich towarzyszy, którzy go obserwowali z daleka.
— E, Julek zabrnął na dobre — rzekł Edward.
— I trzyma pannę w oblężeniu, jak fortecę.
— Zachowuje się w obec niej, jak konkurent.
— A panna, chcąc mu dać przedsmak swojej małżeńskiej wierności, nie chce z nikim tańczyć — rzekł Bolek, nie mogąc strawić, że i jemu odmówiła także.
— A tobie zazdrość? — spytał go drwiąco Seweryn.
— Zazdrościć, nie zazdroszczę; ale mnie to gniewa, że Julek tak kompromituje siebie i nas
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/195
Ta strona została przepisana.