— A to dlaczego? Pani nie amatorka tańców?
— Owszem, bardzo lubię.
— Nawet doktor jej to zalecił dla zdrowia — wtrąciła matka.
— I dlatego zdecydowałam się chodzić do pana Skoczkowskiego.
— To jednak nie przeszkadza, żebyś pani nie miała bywać na balach publicznych.
Panna w milczeniu przyjęła tę uwagę. Matka także nic nie odpowiedziała i rozmowa na chwilę się przerwała.
— Czy ma pani ważne powody niebywania? — zaczął znowu indagować Juliusz,
— Może i mam. Obawiam się, że na balach publicznych znalazłyby się może osoby, któreby sobie miały za ubliżenie, bawić się w towarzystwie krawcowej swojej.
— Ależ pani! — zawołał Juliusz z oburzeniem — cóż za przypuszczenie! Żyjemy przecież w dziewiętnastym wieku, który się pozbył takich śmiesznych przesądów i szanuje pracę.
— A jednak w tym dziewiętnastym wieku-rzekła z uśmiechem panna Walerya — nie odważył się jeszcze żaden komitet balowy, na przysłanie nam zaproszenia.
— To być nie może.
— Pan nie wierzy?
— Jeżeli się tak stało, to tylko przez omyłkę, lub nieświadomość, zaręczam pani. I jeżeli sobie
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/198
Ta strona została przepisana.