pani tylko życzy, sam się postaram o to. Proszę tylko o nazwisko.
Nastała chwilowa pauza. Obie panie zdawały się namyślać, co powiedzieć.
— Nie śmiałybyśmy trudzić pana — odezwała się po chwili panria.
— To żaden trud przecież. Bagatelna przysługa.
— Jeżeli pan taki łaskaw — odezwała się matka.
— To możeby na nazwisko Mulińskiego, mego szwagra — podchwyciła z pośpiechem panna, uprzedzając matkę — bo prawdopodobnie z nimbym poszła. Mama nie bardzo zdrowa.
— Więc pan Muliński?
— Tak, Muliński, introligator.
— W tym tygodniu jeszcze, doręczę paniom zaproszenie na bal akademicki.
— Pan sam chcesz się fatygować?
— Jeżeli panie pozwolą stawić się osobiście, będzie to dla mnie największą przyjemnością.
— Ale jeżeli pan łaskaw — rzekła matka — to prosimy wieczorem, bo w dzień moje córki tak zajęte... albo może we święto, jak panu dogodniej.
— Więc wieczorem — rzekł Juliusz przy pożegnaniu, uszczęśliwiony, że dostał formalne zaproszenie. Wolał wieczór, bo ten w towarzystwie tak pięknej istoty miał dla niego więcej uroku, dawał mu nadzieję wielu przyjemności. Wracał
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/199
Ta strona została przepisana.