Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/207

Ta strona została przepisana.

nych. Zresztą nie obędzie przecież w obowiązku ofiarować się w towarzystwie tych pań; co innego salon Skoczkowskiego, a co innego bal publiczny.
Uspokojony temi uwagami, z weselszą już twarzą i lżejszem sercem, zajechał przed dom, w którym mieszkała panna Walerya. Wysiadając z dorożki, spostrzegł pod oknami pierwszego piętra podłużny szyld z napisem: Magazyn strojów damskich Waleryi i Spółki. To imię, wystawione tak na ulicy na widok publiczny, również jak i rozmowa, którą poprzednio miał z Bolkiem, dziwnie go ośmieliły do panny Waleryi; nie uważał za stosowne robić wiele zachodów z kobietą, postawioną tak nizko w hierarchii społecznej, i szedł do niej po schodach, z miną zwycięzką, pewny siebie i pełen nadziei, że go przyjmą z oznakami uniżonej radości, że będą uszczęśliwione jego przybyciem, że nie o będzie wiele potrzeba, aby ją poufale i z protekcyjną miną pogłaskał po twarzy i powiedział jej: « moja droga», a chęć wprowadzenia jej na bal publiczny uważał ze swej strony jako czyn bohaterski, jako dobrodziejstwo, za które powinna mu być wdzięczną niesłychanie.
Takiemi myślami nadęty, śmiało nacisną klamkę u drzwi, a gdy te zastał zamknięte, silnie pociągnął za rękojeść dzwonka. Wszelka delikatność wydawała mu się niepotrzebną w tej chwili; był sobie bez ceremonii.