Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/217

Ta strona została przepisana.

weźmie mnie na pomocnika. Wypocznę sobie wtedy. — A ty, co robisz? — spytał nagle, Zwracając się do Julka.
— Kończę prawo.
— Będziesz kauzyperdą?
— Nie; po skończeniu kursów wracam na wieś, do gospodarstwa.
— To co innego; bo widzisz, ja mam uprzedzenie do tego krętackiego zawodu, a ty, o ile sobie przypominam, lubiłeś zawsze prostą chodzić drogą, byłeś dobrym koleżką.
Juliusz zarumienił się na tę pochwałę;cieszyła go ona głównie dla tego, że była wypowiedziana wobec Waleryi, która, jak mu się zdawało, życzliwiej jeszcze spojrzała z tego powodu.
— Ale nie wiedziałem nic, że się państwo znacie ze sobą? — zaczął Roman, mierząc Juliusza i Waleryą podejrzliwem spojrzeniem.
— Poznałyśmy pana na wieczorku tańcującym.
— Tak?
— A ja ośmieliłem się przynieść paniom zaproszenie na bal.
— Na jaki bal?
— Na bal akademicki. Oto zaproszenie.
Podał mu papier, który ten, po przeczytaniu zaczął oglądać na wszystkie strony i po chwili Spytał:
I wy myślicie iść na ten bal?.
— Skoro dostałyśmy zaproszenie...