Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/225

Ta strona została przepisana.

gdyby mi kto był o tem powiedział lat kilka przedtem, roześmiałbym się i uważałbym go za Waryata. Jedna katastrofa wystarczyła, aby mnie wyrzucić z tej kolei, po której byłbym wyszedł na pasożyta społecznego, blagiera, pieczeniarza, albo na męża, utrzymywanego kosztem żony.Nieszczęście, które ja nazywam szczęściem wielkiem, ocaliło mnie od tego. Ale ja cię nudzę gadaniną, która cię nic obchodzić nie może — rzekł, wstając nagle i biorąc czapkę ze stołu.
— Ale owszem, owszem, proszę cię, mów — odezwał się Juliusz, przytrzymując go za rękę i sadzając napowrót koło siebie. Sam nawet miałem się zapytać o przyczynę tak nagłej zmiany w twem życiu, bo to musi być bardzo ciekawa historya.
— Ciekawa, ale nie zabawna, bo w niej odkryły mi się zaparawanikowe brudy dewotek, które w oczach świata uchodzą za wzór pobożności i dobrego tonu. Nie z wielką przyjemnoscią mówię o tem, bo moje ciotki, u których się chowałem po śmierci rodziców, odgrywają tu główną rolę. Były to trzy stare panny, hrabianki, które dlatego nie powychodziły za mąż, Że im się nie trafił nikt z tej sfery, do jakiej należały, a zejść niżej, choćby nawet za popędem serca, uważały sobie za ubliżenie. Majątku miały za mało, aby się mogły wydać za mąż, ale dosyć, aby żyć przyzwoicie, dostatnio, przyjmować księży, wychowywać mnie odpowiednio