Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/24

Ta strona została przepisana.

—Dla czego? Zosia może także coś skorzystać.
— O! ja bardzo lubię słuchać, jak kto ładnie czyta. A co państwo czytacie?
— Dzieje tworzenia się przyrody, przez Haeckla.
— To tytuł powieści? — Ależ to nie powieść — rzekła Jadwiga i uśmiech politowania nad nieświadomością kuzynki skrzywił lekko jej usta.
— Nie powieść? Wiersze? Ach! ja tak lubię wiersze — mówiła, klaszcząc w dłonie ucieszona.
— Nie, to książka naukowa, bardzo zajmująca. Posłuchaj. — Wskazała jej miejsce obok siebie i sama usiadła.
Zosi zrzedła minka. Książka naukowa przypominała jej szkołę, tę nudną szkołę, o której rada była zapomnieć, wyrwawszy się raz z klasztornych murów. Mimo to, słuchała z początku z wielkiem nabożeństwem i skupieniem ducha; ale gdy pomimo natężonej uwagi nie mogła wiele zrozumieć z tego, co słyszała, zaczęła się kręcić niespokojnie, przeciągać się, oglądać na wszystkie strony, nareszcie usłyszawszy pantarkę, skrzeczącą w ogrodzie, zerwała się i pobiegła, niby, żeby ją odpędzić, aby nie przeszkadzała czytającym — i nie wróciła więcej. A kiedy potem przed obiadem zeszła