Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/246

Ta strona została przepisana.

obecne zawdzięczam mojej ukochanej Julii i jej siostrom, więc nie dziw się, że. mi tak chodzi o honor i spokój tej rodziny. Obawa, żeby jaki śmiałek, niedowarzony młokos, nie poważył się obrazić lekceważeniem tych, których ja tak szanuję i kocham, przypędziła mnie tutaj; ale ty uspokoiłeś moje obawy i przyrzekłeś mi czuwać nad niemi. Dziękuję ci za to i powierzam je twojej opiece: Tylko przed niemi ani słowa o tem, że tu byłem i w jakim celu. Nie powinny na wet domyślać się, o co mi chodziło, boby to mogło popsuć im zabawę.
To powiedziawszy, wziął czapkę ze stołu i wyszedł, zostawiając Juliusza mocno zakłopotanego tem, co mu na ostatku powiedział, powierzając mu z takiem zaufaniem Waleryą i jej siostrę. Przeląkł się, czy nie za wielki ciężar przyjął na siebie, czy nie za wielką odpowiedzialność. Nie obawiał się żadnej awantury na balu, bo był przekonany, że do tego nie przyjdzie; ale nie chciał występować publicznie, jako stały towarzysz Julii i Waleryi, by nie dać powodu ludziom do różnych domysłów, ani też tych pań nie wprowadzać w błąd co do swoich względem nich zamiarów, które nie wychodziły po za granicę zwyczajnej znajomości. Obawy te nasunęły mu się z powodu opowieści Romana.Słuchając go, widział pewne podobieństwo między nim a sobą, a pod względem owego wpływu moralnego, przyjemnego wrażenia, jakie rodzina