Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/277

Ta strona została przepisana.

spostrzegł w wirze tańczących walca seledynową sukienkę Waleryi.
Odetchnął; pierwsze lody zostały przełamane nie było już żadnej obawy. Teraz mógł już zbliżyć się do niej. Przywitała go tak serdecznie i szczerze, że aż się zarumienił, bo czuł, że nie zasłużył na to. Z wdzięcznością uścisnął jej za to delikatną rączkę i usiadł przy niej,
— Myślałam, żeś pan zapomniał o naszym kadrylu, nie widząc pana nigdzie.
— Nie mogłem w pierwszej chwili dostać się do pań, tak byłyście oblężone. Pani ma wszystkie tańce zajęte? —:
— Zdaje się, że wszystkie.
Podała mu książeczkę z porządkiem tańców rzekła.
— Może pan ją będzie łaskaw zatrzymać, bo ja nie mam gdzie. Będziesz mi pan przypominał, z kim mam tańczyć; dobrze?
Juliusz, który tu przyszedł z myślą unikania jej, był teraz nad wyraz uszczęśliwiony tym drobnym dowodem jej zaufania, którym go niejako uprawniła do opiekowania się nią przez cały wieczór.Widział, jak inni, przypatrując się z daleka, zazdrościli mu jego pozycyi i z adoracyą przyglądali się Waleryi. To mu pochlebiało i robiło go dumnym. Za nic w świecie nie byłby odstąpił miejsca — przy niej nikomu, nawet najlepszemu przyjacielowi.