ich coraz więcej w przekonaniu, że oboje są dla siebie stworzeni. Dzisiejsza zaś tem się tylko różniła od poprzednich, iż Jadwiga uważała za stosowne oznajmić Kazimierzowi, iż nic nie stoi na przeszkodzie ich połączeniu.
— Więc pani powiedziałaś rodzicom?
— Wszystko; jasno i otwarcie, jak przystało istocie, która nie idzie na oślep, za popędem pierwszych wrażeń i instynktów, ale kieruje się rozumem. Tylko naiwność niepewna i nieświadoma siebie jest nieśmiałą w takich razach. Ja wyznałam im wszystko z podniesienem czołem ..
— A cóż oni?
— Przekonawszy się, że wszelkie perswazye były daremne i spóźnione ot zatwierdzili mój wybór.
— Więc mogę mieć nadzieję — zawołał żywo Kazimierz.
— Nie nadzieję, ale pewność — rzekła, podając mu rękę
Kto wie, czy przepełniony radością kandydat filozofii nie byłby się odważył w tej chwili na ucałowanie tej rączki, gdyby nie pan Kajetan, który idąc ku nim, wołał zdaleka:
—Jadwiniu, chodźno, zobacz, co tam za cuda wyprawia Bolek na koniu. Chwat chłopak, jak Boga kocham.
Mój ojcze, mnie takie rzeczy nie bawią — odrzekła z lekceważeniem.
— Ale to warto zobaczyć, jak Clę kocham.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/28
Ta strona została przepisana.