Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/280

Ta strona została przepisana.

znam się pani, że nie kontent jestem z tego vis á-vis.
— Dlaczego?
—Dla dwudziestu kilku powodów, z których najgłówniejszy jest ten, że ta dama nie szczególniejszej używa reputacyi.
— Fe! to nie ładnie, panie, tak mówić o kobiecie i to do tego zamężnej.
— Masz pani słuszność — odrzekł Juliusz, zreflektowawszy się odrazu, że jeżeli komu, to jemu nie wypadało mówić źle o doktorowej, szczególniej przed Waleryą, gdy ta przyznała się do jej znajomości. — Dziękuję pani za nauczkę. — Uścisnął jej rękę i dodał: — Pani jesteś aniołem dobroci.
Równocześnie tancerz doktorowej usiłował ją bawić rozmową, co mu się jakoś nie bardzo udawało, bo doktorowa była dziś nie w humorze.Dużo się na to składało powodów: najpierw fryzyer zirytował ją w domu, nie mogąc utrafić w jej gust przy układaniu fryzury; powtóre, przed samem wyjściem na bal, złota jej lornetka, zahaczywszy się o toaletkę, złamała się, przez co doktorowa, będąc krótkowidząca, zmuszona była iść na bal prawie jak bez oczu, wyrzec się szczegółowych — obserwacyj, co dla. niej było wielką przykrością. Miała wprawdzie drugą lornetkę, ale byłaby jej za nic w świecie nie wzięła na bal publiczny, bo była tylko szyldkretowa i nie było jej z nią do twarzy. Wolała więc