Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/291

Ta strona została przepisana.

ja nie chcę tego, abyś pan się narażał dla mnie; ja już przebaczyłam tym ludziom.
— Ale ja nie przebaczyłem, a ci ludzie obrazili nas oboje.
— O! nie, pana się to wcale nie tyczyło.
— Kto obraża osobę mnie droższą nad życie, ten mnie obraża i odpokutuje za to — odpowiedział z uniesieniem, i wybiegł szybko, nic nie zważając na słowa Waleryi, która go zatrzymać usiłowała. Wskoczył do dorożki, czekającej przed bramą i powrócił na bal. Pilno mu było odszukać winnych.
— W sali była temperatura rozgrzanego pieca; grano właśnie mazura, wszystko było rozbawione, roztańczone; tancerki miały ogień na twarzach, płomienie w oczach, które studziły wachlarzami; mężczyźni powiewali chustkami mokremi od potu, a na galeryi była formalna łaźnia.Na dole tańczono zapamiętale, na galeryi obmawiano zajadle. Scena między doktorową a Waleryą obiegała tam z najrozmaitszemi komentarzami już coś w szóstej odmianie. Zrobiono z tego coś potwornego, przy czem powychodziły na wierzch, jak plamy przy kurzu, najrozmaitsze sprawki doktorowej, i większa część kobiet przypisywała tę awanturę widocznie powodom zazdrości. Komponowano sobie niestworzone baśnie na ten temat i... dziwna rzecz, sympatya była przeważnie po stronie doktorowej; nad Waleryą użalano się o tyle, te tak mało miała am-