i zepchnięty na drugi plan. To też widząc jej żywe zajęcie się jeźdzcem, odważył się przyciąć zjadliwie, iż nie przypuszczał nigdy, aby gustowała w podobnych cyrkowych produkcyach.
— Fałszywie mnie — pan sądzisz. Karkołomnych sztuk nie lubię, i nie pochwalam, ale takie pokonywanie brutalnej siły zwierzęcia rozumną wolą człowieka, to widok zajmujący, bo to niejako zwycięztwo ducha nad materyą. Przyznasz pan sam, że jeździec w takich chwilach ma coś tryumfatorskiego w sobie, a zarazem artystycznego.
— Gdybym był wiedział, że pani tak wielką wagę przywiązujesz do tego, byłbym i ja starał się pozyskać względy pani na koniu.
— Alboż pan jeździsz konno? — spytała ze zdziwieniem.
— Nie jest to znowu tak wielka sztuką — odrzekł z lekceważeniem..
— Co? jeździsz pan konno? — spytał pan Kajetan, zwracając się do niego — a nigdy nie przyznawałeś się do tego. No, to może pokażesz nam swoją sztukę.
Właśnie Bolesław zatrzymał konia przed gankiem i zsiadł z niego. Pan Kajetan więc nalegał na kandydata filozofii, aby zaprodukował się przed damami z łacińską jazdą. Prosiła pani Kajetanowa, Zosia, nawet Adaś, ciekawy zobaczyć profesora swego na koniu, przyłączył swój głos do ogólnej prośby. Biedny profesor, przyparty
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/31
Ta strona została przepisana.