Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/341

Ta strona została przepisana.

— I cóż spowodowało jego obłąkanie? — spytałem.
— Głupstwo, drobnostka, niewinny żart kolegów zepsuł mu do reszty równowagę w mózgu, bo, jak to pan dobrodziej mógł osądzić z mego opowiadania, to on już dawno był waryatem, tylko takim, co to jeszcze ma kurs między ludźmi, i nie wiele potrzeba mu było, aby się tu dostał. Jedna owacyjka, którą mu koledzy z figlów urządzili, zrobiła z niego kompletnego waryata. Stało się to właśnie na tej scenie, na której rozpoczął był swoją karyerę artystyczną, bo po kilkunastu latach tułania się na prowincyi, powrócił znowu na nią, straciwszy w gonitwie za sławą połowę zębów, połowę dzieci, połowę włosów i żonę, która uciekła od niego, gdy się już nie kwalifikował więcej do ról amantów, — zostały mu tylko w całości wszystkie złudzenia, Co do wielkości jego talentu, — źle mówię: zostały, bo one rozmnożyły mu się w głowie, jak gąsiennice na wiosnę, i niepokoiły go ciągle.Dyrekcya trzymała go więcej z litości, niż z potrzeby, dajac mu małe rólki powierników, starych sług, czasami niemą rolę jakiego lorda lub króla, którą on traktował z powagą, posuniętą do śmieszności. Raz naprzykład, gdy w jakiejś operetce miał wyjechać na beczce jako Bachus, wziął tak na seryo tę niemą rolę, że począł formalnie studya nad kostiumem i charakteryzacyą Bachusa. Koledzy jego drwili sobie naturalnie