Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/342

Ta strona została przepisana.

z niego, bawili się jego kosztem, aż raz z żartu urządzili mu naprędce owacyę. Było to podczas jakiegoś przedstawienia, w którem występowały równocześnie w jednej scenie dwie artystki, nienawidzące się okrutnie. Ktoś z galeryi rzucił im wieniec, że jednak nie było wypisane, dla której właściwie był przeznaczony, żadna go sobie przywłaszczyć nie chciała, choć obie miały do niego pretensye i ochotę, i wieniec został na ziemi. Wtedy to jednemu z aktorów, właśnie temu, który eskortował do zakładu tutejszego owego biedaka, a który mi to-wszystko opowiadał, co panu mówię, przyszła myśl, żeby ten wieniec ofiarować Bachusowi, bo tak go już zwano za kulisami. Skorym do figlów spodobał się ten koncept, więc, co tchu, przybrawszy poważne miny, poszli gromadnie do Bachusa, który właśnie w kącie garderoby rozbierał się po przedstawieniu i był w największym negliżu, i, tytułując go czcigodnym jubilatem, ofiarowali mu w imieniu artystów i artystek i całej publiczności ów wieniec w uznaniu jego talentu i tyloletnich zasług i pracy na scenie.
— Któż mógł przypuścić. — dodał po chwili — że ten niewinny żart przyprawi go o zupełną utratę rozumu? On żart ten wziął całkiem na seryo, utrzymując, że mu się to dawno należało, i tylko zawiść rywalów stawiała mu przeszkody, ale on czekał cierpliwie, przekonany, że prawdziwy talent ostatecznie wybić się musi na wierzch