jając w bawełnę, powiedział wszystko; co wiedział.
— Więc sądzisz, że się mają ku sobie?
— To przecież widoczne aż nadto.
— Niechże cię uściskam za tę nowinę.
—Jakto? — zapytał z kolei Kazimierz zdziwiony.
—Bo niczego bardziej nie pragnę, jak żeby się tych dwoje pobrało. A bałem się, że Zosi może ktoś inny wpadł w oko, bo to dziewczęta w tym wieku różne mają gusta. Ale skoro pan mówisz, że się mają ku sobie — to chwała Bogu. Dla Bolka, to wcale dobra partya. Wprawdzie on trochę hulaka, ale serce najpoczciwsze — wyszumi się za młodu, to potem, jak się przy żonie ustatkuje, będzie z niego obywatel co się zowie. Majątku wielkiego nie ma, bo ojciec jego siedzi na małej dzierżawie i synowi nie będzie mógł dać wiele; ale za to Zosia ma niezgorszy fundusik w depozycie po rodzicach. Połatawszy jedno z drugiem, będą mogli mieć wcale dobrą egzystencyę. Niech cię więc, panie Kazimierzu, nie boli o to głowa. Skoro się kochają, to szczęść im Boże.
Choć pan Kajetan argumentował tak jasno, Kazimierz jednak nie zdawał się być tem przekonany, gdyż nawet narzeczeństwo nie usprawiedliwiało w jego oczach dostatecznie tak poufałego stosunku Zosi z Bolesławem, a że widział, iż pan Kajetan nie myśli rozciągnąć baczniejszej
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/40
Ta strona została przepisana.