Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/64

Ta strona została przepisana.

kilka z powodu nadchodzących właśnie imienin pana Kajetana, na które zostać wypadało.





VI.

Imieniny te przypadały za tydzień, to jest siódmego sierpnia. Na trzy dni już przedtem, dwór niezwykle się ożywił, bo czyniono przygotowania, licząc na znaczniejszy zjazd gości. Posłańcy jeden po drugim, to konno, to pieszo pędzili do miasteczka po różne kolonialne towary, sprowadzono dwóch kucharzy z sąsiedztwa, zaciągano podłogi, trzepano dywany i to wszystko niby w sekrecie przed solenizantem, który musiał udawać, że nie widzi, nie słyszy tego wszystkiego i nie domyśla się niczego. Wiedział już naprzód, jakie powinszowanie wyrecytuje mu Adaś, bo słyszał nieraz przez otwarte okno, jak się uczył głośno, że aż dudniało w pokoju; wiedział, że czcigodna małżonka ubierze go na wiązanie w nowe pantofle, bo oddawna widywał je w jej pokoju rozpięte na krosnach; ale nie chcąc im popsuć efektu, udawał niewiadomość zupełną, do czasu, w którym oficyalnie dowie się o tych niespodziankach.
Nadszedł nareszcie ten dzień uroczysty. Pan Kajetan, wbrew zwyczajowi codziennemu, nie wstał rano i nie obszedł gospodarstwa, trzymano