— Bolek? I wy tak sobie sami we dwoje romansujecie po ciemku?
— Proszę, błagam i nie mogę go przekonać.Wyperswaduj mu ojcze — mówiła mu dalej gorączkowo, z pośpiechem — że on nie może, nie powinien się bić teraz, gdy mu się przyznałam, że go kocham, że bez niego żyć nie mogę. Proszę cię ojcze, pomóż mi przekonać go, zakaż nawet, użyj swojej powagi, bo inaczej gotowa jestem odważyć się na wszystko, popełnić Bóg wie jakie szaleństwo, byle tylko nie dopuścić do tego pojedynku.
—Patrzcie państwo, a to się rozgadała i rozgrzała. Brawo! doskonale! to lubię. No, tu przynajmniej widzę, że to miłość, czuć w niej krew, ogień, aż miło. Chodź dziewczyno, niech cię uściskam za to.
— Ale ojcze, ten pojedynek, pojedynek.
— No, no, nie bój się, nie będzie nic z pojedynku. Tancerka Bolka, o którą właściwie poszło, dowiedziawszy się o wszystkiem, wsypała swemu bratu porządną burę, że robi awantury w cudzym domu i kazała mu iść wyspać się, wymógłszy przed tem na nim słowo, że się cofnie od pojedynku i z Bolkiem pogodzi.
— Bogu dzięki — zawołała Jadwiga ucieszona.
— Wypadałoby ci jednak, Bolku, iść ją przeprosić, bo bądź co bądź było to trochę niegrzecznie z twej strony.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/80
Ta strona została przepisana.