siostra ubóstwiały go i kochały się w nim na zabój i z tego powodu stanowisko jego w domu dorobkiewicza stało się tak przyjemne i wygodne, że go wcale porzucać nie myślał. Był on przedmiotem troskliwości i zajęcia wszystkich, począwszy od starego Maniakowskiego, któremu imponował wiedzą i arystokratycznemi manierami, a skończywszy na służbie, — która za przykładem państwa i dla przypodobania się — nadskakiwała szczęśliwemu ulubieńcowi i prześcigała się w okazywaniu mu tego.
Nawet przyjście na świat nowego dziedzica nie zdołało wyrugować go z pierwszorzędnego stanowiska, jakie zajmował, owszem, zdawało się, że je utrwaliło jeszcze więcej. Stracił tylko na tem sierotka, którego teraz zupełnie odsunięto od ojca i chowano na folwarku razem z dziećmi włodarza, gdzie poduczywszy się trochę czytać i pisać, używany był potem jako pomocnik do gospodarstwa.
Stojąc nieraz nad ludźmi w polu, widywał swojego brata, przyszłego dziedzica, jak go nazywano powszechnie, jadącego w towarzystwie matki, pod jej czułą opieką, w lśniącym kabryolecie, ubranego w atłasy i batysty, a widok ten „napełniał goryczą jego serce i budził w nim wstręt do rodziny macochy, do tych ludzi gładkich, eleganckich, pachnących, a zepsutych i przewrotnych, którzy stanęli między nim a jego ojcem i pozbawili go wszystkiego.
Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/90
Ta strona została przepisana.