Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeką lub w inną uciekał stronę. A jednak nocą można go było widzieć nieraz skradającego się pod okna brata i zaglądającego do oświeconego pokoju oczami pełnemi miłości i przywiązania. — Raz patrząc tak, dostrzegł, że Kazimierz pakuje się do drogi. Na drugi dzień widział go przez sztachety ogrodu wyjeżdżającego z domu. — Jakieś majątkowe interesa spowodowały ten wyjazd jego w Krakowskie. — Po kilku tygodniach wrócił.
Głuchoniemy brat jego uważał, że wrócił jakoś ożywiony i weselszy; kazał przebudować dwór, urządzać ogród, sam zajmował się bardzo gospodarstwem. Po kilku miesiącach wyjechał znowu i to na dłuższy czas — garbusek począł się już obawiać o niego, przypuszczał, że mu się coś złego stało, chciał się pytać służących, ale nie umiał. Biedny garbusek, był jak nieme zwierzę, tylko po jego mizernéj twarzy można było poznać, że cierpi, nie wiedząc, co się dzieje z bratem.
Jednego wieczora siedział długo przed bramą wartując jak pies, ręce założył na kolana, oczy obrócił na księżyc i płakał. Kiedy potém spojrzał na drogę, zobaczył, że coś czarnego posuwało się szybko ku niemu, gdy się zbliżyło bardziéj, poznał, że to był powóz, zerwał się i leciał naprzeciw. Zdyszany, zmęczony dopadł powozu, chwycił się drzwiczek i wsunął tam głowę. Nagle cofnął się i odskoczył. W powozie nie sam był brat, obok niego siedziała jakaś kobieta biało ubrana. Powóz właśnie zatrzymał się przed gankiem, służący wyszli ze światłem, głuchoniemy więc ukryty w cieniu za filarem, mógł się jéj dobrze przypatrzyć. Wśród tiulów i gazy przezroczystéj zobaczył twarz lekko różowawą z umęczenia, a taką piękną, jakiéj w życiu jeszcze nie widział, oczy miała ciemne, duże, błyszczące, włosy w gęstych puklach wiły się koło białego czoła.