Ta strona została uwierzytelniona.
Po со mnie tu prowadzisz? spytał Juljan, którego milczenie Kazimierza zaczęło przejmować trwogą.
Kazimierz stanął, dobył coś z pod surduta błyszczącego i dał Juljanowi.
— Masz, stawaj — rzekł krótko, sucho.
Juljan wziął pistolet.
— Ty strzelasz pierwszy — rzekł wyzywający bezdźwięcznym głosem.
— Ależ taki pojedynek bez świadków to bezprawie.
— Milcz łotrze, ty co gwałcisz prawa, nie żądaj prawa — strzelaj — rzekł dziko.
Gdy błysk wystrzału rozjaśnił ciemność, coś czarnego zasłoniło Kazimierza i równocześnie dał się słyszeć jęk jakiś dziwny, jakby nie człowieczy — Kazimierz nieprzytomny spojrzał i ujrzał garbuska ze skrwawioną piersią, upadającego na jego ręce.