Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

jak teraz, byłem nawet przystojnym, — Aniela kochała mnie bardzo. I ja ją kochałem, ale bardziéj niż ją, kochałem wolność narodu — pożegnałem więc ją i poszedłem się bić. Pod Ostrołęką dostałem się do niewoli — zapędzono nas w Sybir. Niechcąc wiązać losu dziewczynie, odesłałem jéj zaręczynowy pierścionek i zwolniłem z danego słowa. Bóg widział co się działo wtedy w mojéj duszy, zrywałem ostatnie nitki wiążące mnie z życiem; okropnie to pomyśleć, że tam w kraju ani jedno już serce nie będzie za nami gonić myślami, nie zapłacze, nie zatęskni: ale darmo, sumienie nakazywało mi to zrobić. Sybirskie mrozy wygryzły łzy z mojéj twarzy — uspokoiłem się, raczéj obumarłem.
Po kiku miesiącach dostałem list — list od niéj, w liście pierścionek — pisała mi, że nie będzie tylko moją. O! to był jedyny dzień w życiu, w którym mogłem oszaleć z radości — jeden — jedyny.
Po kilku latach staraniem jéj familii uzyskałem pozwolenie wrócenia do kraju. Wracałem, ale zmieniony do niepoznania. Niezwykłe mrozy szkodliwie podziałały na moje ciało, potworzyły się jakieś wrzody, skorupy, z pod których twarz moja wyszła w téj potwórnéj formie, w jakiéj ją teraz widzisz. Zdrętwiałem, ujrzawszy się pierwszy raz w zwierciedle, alem znalazł pociechę w przypomnieniu jéj ostatniego listu. Kobieta, która się zdobyła na takie postanowienie, ukochała zapewne sercem nie oczami. Ta nadzieja mnie ożywiała. Drżałem z radości, jak ty teraz drzysz może, kiedym się zbliżał do miejsc, w których ona mieszkała.
Opowiadający przerwał opowiadanie, oczami zawisnął jakby nad jakąś czarną przepaścią i patrzał w nią ponuro.
— No i cóż?...
Pytanie zbudziło go.