sprawą narodową przystąpił do organizacyi, ale jedynie z obawy wzgardy swych współobywateli — nie widział wcale potrzeby poświęcić się dla drugich, zwłaszcza, że odkrycie spisku dawało mu nadzieję ocalenia siebie samego. Zaraz więc przy pierwszém śledztwie odkrył wszystko, wymienił nazwiska spiskowych nawet takich, o których rząd nie wiedział — w skutek czego nastąpiły nowe aresztowania. Sędziowie nadzieją ocalenia skłaniali go do coraz szczegółowszych wyznań. Po ukończoném śledztwie odetchnął — zdawało mu się, że już koniec wszystkiego, czekał tylko wyroku, a zarazem swego uwolnienia. Tymczasem cięższe daleko czekało go przejście. Ponieważ zeznania reszty więźniów przeczyły zupełnie jego zeznaniom, nastąpiła więc konfrontacja. August musiał oko w oko spotykać się ze swoimi wspólnikami, powtarzać swoje zeznania przeciw nim, znosić ich pogardliwe spojrzenia, piętnujące go hańbą, zdobywać się na bezczelność wobec ich obelg. Była to męka straszna nawet dla takiego człowieka jak August. Nieraz wróciwszy do swojéj celki więziennéj z rozpaloném od wstydu czołem, potępiał i lżył sam siebie, brzydził się, że tak upadł nizko, że się tak spodlił. Ale wnet zimny rozsądek brał górę i usprawiedliwiał się sam przed sobą mówiąc:
— Ha, darmo — pierwsza miłość od siebie.
Wreszcie ukończył się proces — nieudane początki powstania wpłynęły bardzo niekorzystnie na los więźniów. Wezwano ich do wyroku. August raz jeszcze musiał stawać obok tych, których wydał, znosić w upokorzeniu ich pogardliwe spojrzenia i czekał wyroku ze spuszczonemi w dół oczami. Weszli sędziowie i przeczytano wyrok:
„Sześciu spiskowych skazanych było na karę śmierci
Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.