Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

do okna, noc miał niespokojną, pełną męczących snów i widziadeł.
Następnego dnia dano mu znać, że żona chce się z nim widzieć. Była to łaska jenerała, równie jak łaską była jego wyséłka do rot aresztanckich. August podniósł się z posłania i poszedł do sali sądowéj, eskortowany przez czterech żołnierzy. Kiedy wszedł, żona jego rozmawiała z jenerałem, ujrzawszy go, była więcéj przestraszona, niż smutna.
— Ach, jakiś ty brudny, jakiś ty brudny — rzekła zbliżając się do niego.
August przygryzł wargi cierpko i podał jéj rękę. Wzięła ją ostrożnie we dwa paluszki.
— I jakże ci tutaj? spytała po chwili.
Mąż uśmiechnął się boleśnie i rzekł:
— Dobrze.
— Widzisz, to jenerałowi masz zawdzięczyć. Dostałeś najlżejszy wyrok, jaki można było. A kiedyś może nastąpić jeszcze ułaskawienie. Wszak prawda, generale?
— Łaska carska jest nieograniczona — rzekł jenerał.
Rozmowa małżonków jakoś nie szła, urywała się co chwila.
— Czy nie potrzeba ci czego? spytała znowu.
On potrzebował teraz pociechy, słów ciepłych, serdecznych — a tych ona mu dać nie mogła. Odpowiedział więc:
— Nic mi nie potrzeba. A ty zdrowa teraz?
— Nie bardzo; totéż wyjeżdżam jutro do Włoch z matką.
Augusta te słowa zakłóły w samo serce. Poznał, że je ma w piersiach — po boleści.