Staruszek uśmiechnął się gorzko i chłodno na te słowa, machnął ręką i odszedł od drzwi. Na środku izdebki stanął, zdawał się wachać i namyślać, w sercu jego odbywała się walka litości z zaciętością, w końcu szepnął z naciskiem:
— Nie, dla nikogo litości — nikt jéj nie miał dla mnie.
I położył się spać. Czy usnął — nie wiem.
Żyjąc tak samotnie wśród czterech ścian swojéj izdebki, zrobił raz przypadkiem ciekawe odkrycie. Gdy się jednego wieczora zabierał już do spoczynku, z kieszeni od kamizelki wyleciało mu kilka dziesiątek i zatoczyły się w różne strony po izbie; niektóre wpadły w szpary podłogi. Staruszek chcąc je dostać, wsunął w szparę scyzoryk; wtedy zauważył, że środkowa deska podniosła się nieco. Odważył ją więc zupełnie i ze zdumieniem zobaczył pod sobą ciemną norę, niby piwniczkę, z któréj szło niemiłe, wilgotne zimno. Przysunął świecę bliżéj otworu i rozpoznał na dnie jakieś papiery poczerniałe już nieco od wilgoci i coś jeszcze czego rozeznać nie mógł. Spuścił więc stołek do lochu, zeszedł po nim i rozpoczął poszukiwania. Podniósł z ziemi jakąś blachę powalaną czernidłem, potém parę sztabek ołowiu, przyjrzał się im uważnie i poznał, że to były czcionki drukarskie zardzewiałe. Zbutwiałe papiery były odezwami rewolucyjnemi. Domyślił się, że tu musiał mieszkać przed nim jakiś członek podziemnego Rządu i urządził tę schówkę, że potém albo go aresztowano, albo zmuszony był uciekać i nie wrócił więcéj. Staruszek wrzucił napowrót blachę, czcionki i papiery do ciemnego otworu; trwożne, niemiłe przeszło go uczucie; wśród nocy ta ciemna jama robiła na nim niemiłe wrażenie, była podobną do otwartego grobu.
Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.