Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Zląkł się tego i zakrył otwór deską i nie odważył się więcéj zaglądać tam.
Niedługo jednak potém dziwny zbieg okoliczności dał mu poznać właściciela tych tajemnic podziemnych i poprzedniego mieszkańca izdebki. Kiedy wracał po południu w niedzielę ze spaceru do siebie i otwierał drzwi, usłyszał za sobą nagle, że ktoś szybko biegł po schódkach. Jakiś młody człowiek, w pomiętém ubraniu, zadyszany, wpadł na poddasze, wpadł do izdebki równo z nim i dając mu ręką znak, aby milczał, podważył deskę, wsunął się szybko do otworu i zamknął za sobą deskę, jak wieko. Scena ta odbyła się tak niespodziewanie, że staruszek osłupiał i znieruchomiał z podziwu. Jeszcze nie miał czasu zebrać myśli, kiedy we drzwiach pojawił się komisarz z policjantami. Staruszek spojrzał i zbladł, nogi się pod nim zatrzęsły — w komisarzu poznał swojego wroga — Juljana. Choć tyle lat go nie widział, poznał go jednak po kędzierzawych włosach, teraz już siwizną przypruszonych, po brodawce na lewym policzku pod okiem. Na ten widok zatrząsł się cały z nienawiści. Juljan widać go nie poznał, (choroba i nieszczęścia zmieniły go i wcześnie zrobiły starym), bo rozglądnąwszy się tylko po pustych ścianach izdebki, zajrzawszy w kąty i zadawszy kilka pytań, poszedł do dalszych pomieszkań czynić poszukiwania. Nie znalazł jednak tego, którego szukał. Domyślał się, że dymnikiem mógł przejść na sąsiednie domy, pospiesznie więc opuścił ten domek.
Po jego odejściu starzec długo jeszcze stał na tém miejscu, na którém go zastała rewizja, stał jakby przybity do podłogi, cała przeszłość zmartwychwstała nagle przed nim i przypominała mu się żywo.
— Więc to on? — powiedział do siebie z przerażeniem i uczucie zemsty zadygotało w jego piersiach.