Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.




IX.

Następnego dnia staruszek wstał raniéj niż zwykle i ubrał się z pośpiechem. Na wywiędłéj jego twarzy znać było zmęczenie bezsennéj nocy — błękitne usta spieczone gorączką, a w oczach jego nieprzytomność i niepokój. Ubrawszy się, usiadł zmęczony na stołku, oddech jego był głośny, krótki. Po chwili drżącemi rękami rozpiął surdut, wyjął zegarek z kieszonki i spojrzał na godzinę. Zdawało mu się, że zegarek stanął, przyłożył go do ucha — szedł jednostajnym, miarowym ruchem; to staruszka zadziwiło; położył zegarek na stole i czas jakiś chodził po izbie, skracając sobie czém mógł chwile oczekiwania i niecierpliwości: to przecierał chustką zakurzone szybki okienka, to układał rupiecie na stoliku, to strzepywał pył z krucyfiksu, wiszącego nad jego posłaniem. Przy tém ostatniém zajęciu zatrzymał się dłużéj, zapatrzył się w twarz Ukrzyżowanego, zamyślił się poważnie, głęboko, a ręce zbliżały się ku sobie, jakby się chciał modlić. Nagle jakaś