Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

więc zmieniliśmy broń — zamiast pieśni Tyrteuszowych porwaliśmy za maczugę Herkulesa, by z gadów oczyścić drogę, którą ma przyjść nasza wolność. Ta wielka idea, za którą walczymy, uświęca nas. Bez téj idei czémże byłbym ja, broczący ręce w krwi mego bliźniego? Zbrodniarzem, skrytobójcą — z nią jestem tylko wykonawcą sprawiedliwości. Spełniam wyrok trybunałów narodowych, uprawnionych jak każdy inny — spełniam go bez nienawiści i zemsty i chętnie podam dłoń temu, przeciw któremu niósłem ostrze sztyletu, jeżeli z wroga stanie mi się bratem. Wszak i pan to samo uczynisz, nieprawda?
To mówiąc przystąpił do staruszka, uścisnął go serdecznie za rękę i patrzał z miłością w jego oczy, czekając na odpowiedź. Staruszek pod wrażeniem słów jego stał jakiś czas zamyślony — chwilowo wzruszenie znać było na jego pomarszczonéj twarzy: prędko jednak otrząsł się z pod tego wrażenia, wyrwał z pośpiechem dłoń swoją z ręki nieznajomego i rzekł prędko:
— Nigdy — nigdy.
Nieznajomy utopił w niego oczy z politowaniem i milczał. To milczenie zakłopotało starca, czuł potrzebę usprawiedliwienia się:
— Ty nie wiesz mój młody człowieku, przez jakie okropne cierpienia dobiłem się do téj wczesnéj starości, w jakich boleściach posiwiały moje włosy, ile łez było potrzeba, zanim te oczy zbladły, zanim serce nienawidzić poczęło. Ze wszystkich uczuć, jakie otaczały moją miłość, nie zostało nic, prócz téj nienawiści. Ona była jedynym towarzyszem samotnika, jedyną pociechą moją. Tobie dziwno może, że można tak pokochać nienawiść — a jednak tak jest. Gdym sobie nieraz pomyślał, ile ludzie złego mi uczynili, to jedynie to spra-