Osłabienie z każdém krokiem się powiększało, czuł wielką duszność w piersiach, zamęt w głowie, w oczach mu się ćmiło. Kiedy się dowlókł do ulicy Mostowéj był już tak osłabiony, że musiał się trzymać muru, aby nie upaść; na oczach ciążyła jakby mgła — już ledwie mógł namacać furtkę i poręcz od schodów — wreszcie stracił przytomność i upadł. — Zrobił się hałas w domu, mieszkańcy powychodzili, wniesiono go na górę, ale nikt dłużéj nie zabawił u mruka, bo nie lubiono i wstręt miano do tego zimnego, zamkniętego starca. — Jedna tylko stolarka opiekowała się chorym, który kilka dni leżał bez przytomności w mocnéj gorączce; ledwie na krótki czas odchodziła do swoich, zatrudnień.
Jednego dnia, gdy właśnie zajęta była u siebie przyrządzaniem posiłku dla starca, ten wskutek przesilenia choroby przyszedł właśnie do przytomności. Zdawało mu się, że się z jakiegoś ciężkiego, niemiłego snu obudził. Najprzód rozpatrywał się, gdzie jest, po-