Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaparł dech w sobie, nachylił się i zajrzał do sypialni pani.
Przy stoliku, na którym stała lampa, siedziała Irreoltema; była sama. Odblask zielonéj umbrelki trupią bladość nadawał jéj pięknéj twarzy; oczy takie płonące, iskrzące, mowne, w téj chwili były zimne, jak wypalone węgle, któremi ktoś rachunki pisze po ścianie. Utkwiła je nieruchomo w posadzce i przygryzając wargi, zdawała się coś głęboko obmyślać i kombinować. Zimny rachunek w twarzy pięknéj kobiety, zrobił na służącym wrażenie jaszczurki, co się wsunęła między róże i wystawia z sykiem żądło. — Już zabierał się do odejścia, by zdać panu czekającemu zapewne niecierpliwie pod altaną relacją i uspokoić go, gdy jedna rzecz zatrzymała go jeszcze na dłużéj i zajęła jego uwagę. Irreoltema wstała, zbliżyła się do biórka, wyjęła z niego małą misternie kością słoniową wykładaną szkatułkę i postawiła ją na stoliku obok lampy. Nachyliła się ku niéj i wyjąwszy z za gorsa maleńki kluczyk wiszący na gumowym sznureczku, zabierała się do jéj otworzenia. Naraz zatrzymała się, niespokojnie obejrzała się i poszła ku oknu. Tu starannie poprawiła story, aby nie zostawić żadnéj szparki, przez którą ciekawy wzrok mógłby się wcisnąć w głąb pokoju. Następnie przeszła ostrożnie pod drzwi. Chwilkę małą nasłuchiwała uważnie, potém obróciła klucz w zamku i wyjęła go zasłoniwszy starannie dziurkę. — Te przygotowania zwróciły uwagę służącego, obudziły jego czujność i podejrzliwość, począł więc baczniéj ją śledzić i czekał. Irreoltema wróciła do szkatułki, otworzyła, wyjęła z niéj niebieski papier w kilkoro złożony, rozwinęła i położyła przed sobą. W papierze był jakiś biały proszek. Następnie wzięła z biurka drugą szkatułkę niezamkniętą. Antoni poznał, że to była szka-