Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.




III.
Zmylone tropy.

— Pani już wstała? — spytał pułkownik wchodząc do jadalnéj sali.
— Nie jeszcze — odrzekł Antoni krzątając się koło zastawy do herbaty. — Czy nalać panu pułkownikowi?
— Nie potrzeba. Zaczekam.
Wziął gazetę i rzucił się niedbale na kanapę. Od czasu do czasu przerywał pytanie i niecierpliwie spoglądał na zegarek.
— Jednak to już dość późno — odezwał się po chwili.
— Już na sumę dawno przedzwonili.
— Może pani chora? — słaba?
— Nie. Służąca nie o tém nie mówiła. Pani wysłała ją do kościoła, więc musi być zdrową.
— A ty nie poszedłeś do kościoła?
— Służba nie pozwala, panie pułkowniku.
— Wszak wszystko już przyrządziłeś — nie będziesz potrzebny — możesz iść.