Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęścia. Niech ona nagrodzi mi długie męki, jakie ponoszę dla ciebie.
Gwałtowne otwarcie drzwi przerwało dalszy wylew uczuć.
Kochankowie spojrzeli w tę stronę.
— Mąż — krzyknęła Irreoltema — odepchnęła pułkownika od siebie i postąpiwszy szybko ku Edwardowi, objęła jedną ręką jego szyję — a drugą wskazując na klęczącego pułkownika, rzekła z siłą:
— Mężu, uwolnij mnie od widoku tego człowieka. On zelżył mnie, żonie swego brata śmiał mówić o miłości.
Edward osłupiał; tego co zaszło, nie spodziewał się wcale. Wprowadzony nocą do domu przez służącego, oczekiwał dziś niecierpliwie pod drzwiami zejścia się kochanków; chciał z piorunami stanąć przed wiarołomną żoną i powiedzieć jéj: podła! chciał pastwić się widokiem jéj przestraszonéj twarzy, zdemaskowanéj miłości — a tu naraz ta żona rzuca mu się na piersi, błogosławi chwilę jego przyjścia, nazywa wybawcą swoim i wzywa go, by bronił jéj honoru. To téż nie mógł przyjść do siebie z podziwu, osłupiałemi oczami patrzał to na nią, to na brata, zmięszanego również tą sceną — w głowie mu się pomięszało. Chwycił się oburącz za czoło i zawołał znękanym głosem:
— Przez Bóg żywy, niech mi kto z ludzi powie, czy ta kobieta mnie nie zwodzi?
— Niech on ci to powie — rzekła — z pospiechem rzucając pułkownikowi wraz z słowami rozkaz w spojrzeniu.
— Jam winny — rzekł ponuro pułkownik — jeżeli izechcesz zadosyćuczynienia — dam je, kiedykolwiek gdzie ci się podoba.
— Więc nie dosyć ci hańbić żonę, chcesz jéj zabić