Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

tę całą masę ludzi, wszystkie strzały dla nich przeznaczone wziąść w piersi swoje i umrzeć za wszystkich dla siebie. Miał nadzieję, że w stanowczéj chwili strach zrobi mu tę przysługę. — Nadeszła ta chwila, czarne lufy karabinów spojrzały groźnie na tłum idący, ale nikt się nie cofnął: chwilowa tylko cisza zapanowała, jakby aniół śmierci przeleciał nad ludem i znaczył swoje ofiary; potém wszyscy ze śpiewem padli na kolana. Nuryn przeląkł się tego, widział, że przyjdzie umrzeć nieznanym, jak żył nieznany, przeląkł się téj śmierci, wyrwał się z tłumu jak szalony i z okrzykiem: „Niech żyje Polska!“ — leciał ku gęstym szeregom żołnierzy. Nie chciał umrzeć jak inni, chciał odznaczyć się, chciał przynajmniéj téj sławy, aby po śmierci zapytano o nazwisko tego, który z taką odwagą rzucił się naprzód. Błysnął ogień, dym zasłonił żołnierzy, Nuryn uczuł niezwyczajne ciepło w piersiach, w oczach mu się zamgliło i zachwiał się. W téj chwili jakiś wyrobnik, który za nim wyrwał się także, chwycił omdlałego w silne ramiona i uniósł w bezpieczne miejsce, do mieszkania jednego z tych, którzy wtedy już rozmyślali o zużytkowaniu tego zapału, jaki ogarniał naród i zorganizowaniu ruchu ku wyraźniejszym i bardziéj określonym celom. — Nuryna przypuszczono do narad i organizacyi, jego szalona odwaga, którą wzięto za wypływ wielkiéj miłości dla kraju, otworzyła mu tam przystęp i zjednała zaufanie.
Nie było to bez wpływu na niego wśród téj pracy która w głębokiéj tajemnicy nurtować musiała jak kret pod ziemią, duma jego nie wiele miała widoków, chyba gdzieś w dalekiéj przyszłości i to bardzo niepewnéj, bo lada chwila więzienie lub szubienica mogły jéj kres położyć. Przy tém obcowanie z ludźmi, którzy z takiém bezgraniczném poświęceniem rzucali się na naj-