nicy domyślą się zapewne, kto był ten żołnierz; trudniéj jednak domyśleć się w jaki sposób dostał się w służbę do Nuryna.
Jak słyszeliśmy, żołnierz postanowił sobie o żebranym chlebie puścić się na włóczęgę i szukać zgubionych śladów rodziny; liczył w tém wiele na szczęście, na Opatrzność. Pieniędzy, które mu ofiarował sługa jego nie tknął, uważał je jako pożyczkę, do któréj tylko w najgorszym razie udać się zamyślał; schował więc starannie tę trochę grosza, która może mu będzie potrzebną jako zapomoga dla jego rodziny, jeżeli ją znajdzie w biedzie i niedostatku. — Z tą myślą wędrując po wsiach i miasteczkach, doszedł aż do Warszawy. Tu postanowił dłuższy czas się zatrzymać, mając nadzieję, że może w tym tłumie wijącego się ludu rozpozna znajome twarze, które mu tak żywo stały w pamięci. Doszedł do miasta w roli żebraka, co jak wiadomo, nie jest dozwoloném w Warszawie, i nie wiedząc o niebezpieczeństwie, na jakie się naraża, wyciągnął rękę po jałmużnę do jednego z przechodniów. Przechodniem tym był Nuryn, który wracał zamyślony z jakiejś samotnéj przechadzki. — Wyciągnięta ręka żebraka ocuciła go z zamyślenia, spojrzał na ogorzałą twarz żołnierza, na jego potargany szynel i wyjmował dla niego jałmużnę. Ale w téj chwili stójkowy, który uważał tę scenę, zbliżył się i zaaresztował starego żołnierza.
Żołnierz jeszcze nie domyślał się dla czego i osłupiałym wzrokiem patrzał zdziwiony na stójkowego.
— Cóż ja zrobiłem, że mnie aresztujecie? — spytał.
— Żebrać nie wolno.
— Ależ to nie żebrak, to mój służący, któremu właśnie daję pieniądze na sprawunki — rzekł przytomny Nuryn. — Wasylu chodź.
Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.