Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

Stójkowy spojrzał niedowierzająco na Nuryna i Wasyla, uwierzyć jednak musiał i cofnął się. — Stary kaleka poszedł za swym zaimprowizowanym panem. Gdy przyszli w ustronne miejsce, Nuryn zwrócił się do niego i rzekł:
— Teraz możesz iść gdzie ci się podoba. — Jesteś bezpieczny.
Żołnierz sztywnemi patrzał na niego oczami i nie ruszał się.
— Ale nie żebraj więcéj — dorzucił Nuryn — bo cię znowu zaaresztują.
— A cóż zrobię? — spytał żołnierz ruszywszy ramionami.
— Więc jesteś bardzo biedny?
Żołnierz kiwnął głową.
— I nie masz rodziny — dzieci?
— Nikogo.
Nuryn chwilę się zamyślał — potém rzekł:
— Jeżeli chcesz służyć u mnie i być wiernym — to chodź.
Od téj chwili żołnierz pozostał w służbie Nuryna z imieniem Wasyla. Służba nie była ciężka i dużo zostawiała Wasylowi wolnego czasu, którego używał na włóczęgę po całéj Warszawie dla odszukania swéj rodziny. Ta myśl stała się manią jego życia, z każdym dniem coraz silniéj go owładała, a kiedy znużony daremnemi poszukiwaniami, zwątpiały tracił nadzieję — to sny łudzące wracały mu ją znowu i gnały go do dalszéj włóczęgi. — Chodził po kościołach, po ogrodach, po ulicach, zaglądał do domów, czytał nazwiska mieszkańców w nadziei, że kiedyś trafi na ślad swéj rodziny. Nieraz miał chęć zapytać swego pana, czy nie słyszał co o niéj; ale Nuryn był zawsze milczący, nie lubiał kiedy mu przerywano pracę, kiedy ktoś chciał