Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

się z nim zapuszczać w dłuższą rozmowę. — Rozkazy jego były krótkie, stanowcze. — Jednego dnia przyszedłszy do domu, zawołał Wasyla do siebie, kazał mu palić w piecu, tymczasem sam chodził po pokoju, puszczając z fajki gęste kłęby dymu i wyrzucał z siebie krótkie zapytania.
— Wasyl, tyś za jakieś polityczne przestępstwo był wzięty do wojska?
— Tak panie, było to...
— Mniejsza o to. — Więc ty dobry Polak?
— Czyż mógłbym.
— Jesteś dobry Polak? — przerwał mu Nuryn — kochasz swój kraj?
— Tak.
— Chciałbyś go widzieć wolnym?
— Boże, któżby nie chciał, ale to próżne ma...
— Powstanie jest bliskiém. Wasyl, czy chciałbyś należeć do organizacyi.
Żołnierz osłupiał na tę niespodziewaną nowinę; choć o tém już dość wyraźnie rozchodziła się wieść po Warszawie, ale żołnierz nie znał nikogo, nie wiedział też o niczém. — Nuryn inaczéj tłomaczył sobie to długie milczenie sługi.
— Nie chcesz? Może szynela moskiewska przerobiła twą duszę. Idź. Możesz mnie wydać.
Staremu żołnierzowi krew uderzyła do głowy z oburzenia; podnosił się z ziemi, oczy mu się zaiskrzyły, pięści zacisły i odezwał się:
— Choć jestem panie twym sługą, ale ci nie wolno znieważać mnie takiém przypuszczeniem.
Nuryn nie obraził się ani zmięszał tém hardém postawieniem się sługi, twarz jego zimna, blada, nie zmieniła wyrazu. Spokojnie zbliżył się do Wasyla i kładąc rękę na jego ramieniu, rzekł: