czek. — W kilka minut potém zadudniały kopyta po moście, za niemi zaturkotała jedna, druga bryczka i popędziły czwałem daléj. — Koło kuźni skręciły ku dworowi. — Człowiek ów wychylił się, patrzał chwilę za jadącymi — potém rzucił się w bok gościeńca, ale w przeciwną stronę od téj, którą przyszedł, i drapał się z pospiechem w górę ku ogrodowi dworskiemu, przeskoczył płot i biegnąc chyłkiem koło krzaków, doszedł do okien.
Było to właśnie w téj chwili, gdy syberyjczyk i jego brat poznawszy się, stali naprzeciw się — osłupiali jeden z gniewu, drugi z przerażenia — jeden krwawy jak karbunkuł, drugi blady i drżący. — Wśród téj sceny drzwi się otwarły i w nich pojawił się kapitan Kryłow i żandarmy.
Kapitan postąpił na środek sali — w oczach, któremi obejmował zdobycz swoją, malowała się dzika radość. Goście rozsunęli się tak, że w utworzoném kole zostali jak na arenie z jednéj strony kapitan z zbliżającymi się żandarmami, z drugiéj strony syberyjczyk, brat jego i Jan. — Role braci w chwili wejścia Moskali zmieniły się — ten który drżał i bladł, teraz odetchnął — a syberyjczyk spuścił na dół wyciągniętą rękę, wzrokiem ponurym, beznadziejnym spojrzał wokoło jakby mówił: zginęliśmy. Żandarmi zbliżyli się wiązać go.
Człowiek stojący za oknem, nie czekał dłużéj — szybko przebiegł ogród i wrócił nad stawy. Za stawami zaczynał się las — kiedy się ku niemu zbliżał, kilku ludzi wysunęło się z za drzew.
— I cóż? — spytał jeden.
— Nie skłamał — Moskale są w Zawodziu, aresztowali syberyjczyka i kogoś drugiego co był z nimi, ale tego drugiego twarzy nie widziałem.
— Wielu jest Moskali?
Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.