Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

czącego — obcy ludzie chowali, poszturchali, bili i jeść dawali — ot zwyczajnie jak przybłędzie, jak znajdzie. A jednak nie skarżę się, bo i po co? Kto mi powie, gdzie moi rodzice?
Ponury wzrok Nuryna zaszklił się w téj chwili łzami, zakrył twarz rękami i zawołał z jękiem:
— Boże, gdybym ja mógł wiedzieć gdzie oni, gdybym ja mógł uścisnąć matkę moją, tę matkę, co mnie porzuciła jak szczenię — a którą ja przecież tak kocham w myślach moich, w snach moich. Nie takby przy niéj szło mi to życie jak teraz. Patrz Wasyl! — to jedyna pamiątka po niéj — ten szkaplerz. (Tu wyjął z za nadrza stary, wytarty płatek sukienny). Ludzie, którzy mnie znaleźli na drodze mówili mi, że ten szkaplerz wisiał wtedy na moich piersiach. Może to jéj ręce szyły na nim dzień i rok moich urodzin. To téż wytarłem go do szaréj nitki pocałunkami memi; i chowam jak relikwije święte.
— Patrz Wasylu — i powiedz, który z nas szczęśliwszy?
Ale Wasyl już nic nie widział i nie słyszał. Głowa odurzona trunkiem upadła ciężka na piersi — a mocne chrapanie było jedyną odpowiedzią na pytanie Nuryna.