Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pułkownika nie cierpiałam.
— Więc dla kogóż?
— Ja nie wiem. Ale było we mnie pragnienie szczęścia, było we mnie jakieś przeczucie, że na tym świecie znajdzie się dla mnie serce, które równie jak ja nie kochało jeszcze, które zraziło się do świata, odsunęło od niego i będzie żyć dla mnie i tylko dla mnie.
Nuryn położył pióro, wstał i przeszedł się po sali sądowéj, w twarzy jego malowało się mocne wzruszenie. Irreoltema szła za nim badawczemi, czarnemi oczami i triumfowała. Nuryn wrócił od okna do stolika, zielone sukno i krucyfiks przypomniały mu jego obowiązki — wziął pióro i chciał usiąść. Irreoltema rzuciła mu się do nóg i chwytając go za rękę spytała:
— Co pan chcesz robić?
— Spisać wyznanie pani.
— Na Boga, pan tego nie uczynisz. Wyznałam panu wszystko — jak księdzu na spowiedzi, wyznałam jako człowiekowi, któremu ufam.
— Jestem tutaj tylko sędzią.
— Ja nie do sędziego mówiłam, ale do przyjaciela, co powinien uczuć litość nademną i przebaczyć mi.
Mówiąc to ściskała dłoń jego rozpaloną w swoich aksamitnych rączkach i tuliła się do nóg jego.
— Wstań pani — rzekł Nuryn podnosząc ją.
— O! nie — póki mi nie powiesz, że się litujesz nad moją winą, że mi ją przebaczasz.
— Wstań pani, wstań — powtarzał niespokojnie Nuryn podnosząc piękną zbrodniarkę.
— Jeżeli masz siostrę, matkę — niech one wstawią się za mną, niech ci powiedzą, że kobiecie, któréj nie wychowała czuła opieka matki, wiele przebaczyć należy.
— Więc i pani nie miałaś matki? To dziwne, jak