Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

nym wybawcą, а ty mnie nazwij wtedy niewolnicą swoją.
Nuryn zbliżył jéj rękę do ust swoich.
— Chciałbym coś zrobić dla pani; ale ostatecznie wyrok twój nie odemnie zależy, jeno od sądu.
— A jeżeli doktór R. wróci, i będzie bronił swéj niewinności?
— Nie wróci — rzekł Nuryn ponuro.
Irreoltema spojrzała na niego badawczo, nie rozumiała pewności i stanowczości, z jaką sędzia powiedział ostatnie słowo. Nuryn zmięszał się i odparł krótko:
— Doktór R. nie żyje. A chcąc usunąć wszelkie domysły Irreoltemy, dodał: zamordowano go z powodów politycznych.
— Więc pan dajesz mi nadzieję?
— Ja nie obiecuję, wyrok nie odemnie zależy.
— Dręczysz pan nielitościwie — taka wątpliwość to tortury.
— Nie rozpaczaj pani. Zrobię, co będzie można. Wszak pani widzisz, że nie jestem sędzią dla ciebie, ale obrońcą prawie. Będę się starał przedłużyć proces, uwaga rządu w téj chwili gdzieindziéj skierowana; kto wie, co nastąpić może.
W téj chwili drzwi się otwarły i wszedł stary służący Antoni.
— Czego tu chcesz? spytał opryskliwie Nuryn. — Kto cię tu wpuścił?
— Nikt. Pachołka nie było przy drzwiach — wszedłem sam.
— Precz! — zawołał gwałtownie Nuryn.
Służący nie ruszył się z miejsca, rozpiął tylko surdut i wyjął jakiś papier. Podając go sędziemu, patrzał na swoją panią triumfującym wzrokiem. Nuryn wyrwał