Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

Nuryna, trwoga go ogarnęła i usiłował się wydostać z żelaznych uścisków zjawiska.
— Precz odemnie, zawołał — zkąd przychodzisz i po co?
— Zkąd? Z krainy boleści i sromoty, w którą mnie wtrąciłeś — przychodzę po moje usprawiedliwienie. — Rozumiesz?
Słowa te oprzytomniły nieco Nuryna, poznał, że z człowiekiem ma do czynienia i usiłował uwolnić się od niego. Pchnął go więc silnie i postąpił na schodki. Odepchnięty zerwał się z gwałtownością z ziemi, z szaloną szybkością poskoczył za nim i uczepił się szat jego; poczęło się szamotanie gwałtowne, dzikie — Nuryn usiłował zrzucić na dół przeciwnika, a ten jak pijawka, jak wąż czepiał się go to jedną ręką, to drugą, że nie sposób było uwolnić się od niego. Wreszcie udało się Nurynowi oswobodzić swe ręce od rąk przeciwnika — użył téj chwili i postąpił parę kroków, by dojść do drzwi izedbki na górze; ale ledwie zdołał je uchylić, widmo ścigające go rzuciło się tuż za nim, i prawie jednocześnie wpadli obaj do izby, w któréj siedziało kilkunastu mężczyzn osłupiałych tą niespodziewaną sceną i tym hałasem. I z drugiéj strony sionki hałas ten obudził uwagę mieszkańców, a raczéj mieszkanek. Pani Milowska z córką zaniepokojone wybiegły z izdebki dowiedzieć się o przyczynie. W sionce nie było już nikogo, tylko w stancyi po za drzwiami słychać było gwałtowne ruchy i słowa. Helenka wśród gwaru, jaki powstał, rozeznała głos jeden dobrze jéj znajomy; ale nie była pewną.
— Co to jest? spytała matka — kto tak krzyczy?
— Nasz chory.
Umilkła, bo ów chory właśnie coś zaczął mówić podniesionym głosem. Był to doktór R. — Gwałtowne