Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

podczas, gdy sam nosił się z myślą okropnéj zdrady, która miała dotknąć sam rdzeń organizacyi.
— Czegóż chcecie odemnie? Wszak przysiągłem, że jest winny.
— To kłamstwo — zawołała Helena zrywając się z klęczek — kto mówi, że on winny? —
— Ja — odrzekł Nuryn, zdobywając się na bezczelność.
— Ty? — Dziewczyna spojrzała na mówiącego i przypatrzyła mu się z uwagą; na raz postąpiła ku niemu z gwałtownością.
— Ty? — zawołała — ha, poznaję cię; rysy twoje dobrze zapisały się w mojéj pamięci owego wieczora, gdyś tak brudno nadużył mego zaufania, że zmuszona byłam uciec przed tobą pod opiekę tego nieszczęśliwego. I ty go za to zamordować kazałeś? Podły! — Postąpiła ku niemu i plunęła mu w twarz. Nuryn drgnął cały, wszystkie nerwy zagrały w nim, ale jakaś moc dziwna więziła go na miejscu, stał jak skamieniały, przybity.
— Panowie — odezwał się jeden z obecnych — nie teraz czas na te sprawy, gdy tyle mamy ważniejszych przed sobą czynności, od których los kraju zależy. Odłóżmy to na późniéj. — Nuryn będzie oskarżony i zda rachunek ze swoich czynności. — Dziś przejdźmy do dalszych czynności — każda chwila jest drogą.
Uwagę tę uznano za słuszną. — Kilku z obecnych podniosło omdlałego doktora z ziemi i przenieśli go na drugą stronę do izdebki wdowy.
Wśród tego zamięszania Nuryn wysunął się niepostrzeżony.
Złożywszy chorego na łóżku, spiskowi wrócili do dalszych obrad, zostawiając go pod opieką kobiet, które z niesłychaną troskliwością krzątały się koło niego.